Jazz, boogie-woogie, kolorowe skarpety i zamszaki na słoninie – kim byli stiliagi i bikiniarze? O powojennych subkulturach młodzieżowych bloku wschodniego.

Milena Zębik 18/09/2022

Na przestrzeni lat ubiór nierzadko stanowił wyraz buntu. Moda jako narzędzie sprzeciwu wobec władzy była szczególnie widoczna pod koniec II wojny światowej i w czasach, gdy Europę dzieliła – jak to określił Joseph Goebbels – żelazna kurtyna. Młodzież starego kontynentu, zafascynowana Stanami Zjednoczonymi i amerykańskim stylem życia, szukała sposobu na przeciwstawienie się trudnej sytuacji w swoim kraju. W ten sposób we Francji pojawili się zazous, w Wielkiej Brytanii – teddy boys, natomiast w bloku komunistycznym radzieccy stiliagi czy ich polski odpowiednik – bikiniarze. Grupy te zalicza się do tzw. „pokolenia ’52” – pokolenia europejskiej młodzieży promującego idee indywidualizmu i wolności.

     W latach 40-tych XX w. wyłonili się stiliagi (ros. Стиля́ги) - pierwsza subkultura w Związku Radzieckim. Sprzeciw wobec monotonii, standaryzacji życia w ZSRR czy mentalności starszych pokoleń wyrażali poprzez specyficzny ubiór, zachowanie i język. Stiliagi wyznawali wartości przeciwne tym, których uczyła ich propaganda – zamiast kultu jednostki opowiadali się za wolnością; zamiast społeczeństwa patriarchalnego promowali równość i stosunki partnerskie. Stiliagi chcieli być wolni i szczęśliwi, a życie spędzać na rozrywce – pragnęli stworzyć własną Amerykę w szarej, trudnej, komunistycznej rzeczywistości. Wówczas wyrażanie jakiegokolwiek zafascynowania Zachodem było nielegalne i surowo karane. Członkowie subkultury ryzykowali poprzez oglądanie hollywoodzkich filmów, podziwianie zachodniej sztuki i muzyki, czytanie tamtejszej literatury czy słuchanie takich rozgłośni jak BBC czy Głos Ameryki. Codzienność upływała stiliadze na wygłupianiu się i tanecznym przechadzaniu po ulicach radzieckich miast (taniec przypominający tak popularne wówczas boogie-woogie był cechą charakterystyczną subkultury). Wieczory z kolei zarezerwowane były na spotkania towarzyskie, zwłaszcza pod postacią „prywatek”. Stiliagą nie mógł jednak zostać każdy, a głównym determinantem był stan majątkowy i pozycja społeczna. Największą część subkultury stanowili więc synowie i córki radzieckiej elity oraz młodzież wywodząca się z rodzin klasy średniej. Działo się tak ze względu na fakt, iż tzw. „złota młodzież” cieszyła się najprostszym dostępem do zasobów kultury Zachodu, co zawdzięczała rodzinnej sieci kontaktów, w jakiej znajdowali się wszyscy Ci, którzy posiadali pozwolenie na wyjazdy zagraniczne (dyplomaci, sportowcy czy artyści) oraz Ci, którzy handlowali zdobyczami przywiezionymi do Związku Radzieckiego zza żelaznej kurtyny – tzw. „farcowszczicy”.

     Nazwa „stiliagi” wywodzi się od rosyjskiego słowa oznaczającego „styl” (ros. стиль) i jak na ironię spopularyzowało ją radzieckie czasopismo „Krokodyl” (ros. „Крокодил”), którego celem było raczej przedstawienie subkultury w sposób negatywny i wspieranie skierowanej przeciwko stiliagom kampanii. Jedno z najpopularniejszych wówczas haseł, jakie wymierzane były w stosunku do członków subkultury brzmiało: „Dzisiaj tańczysz jazz, a jutro zdradzisz Ojczyznę!” (ros. Сегодня ты игрaешь джаз, а завтра Родину продашь!). Prowadzone przez rząd działania miały jednak odwrotny skutek i przyczyniały się do rozpowszechniania subkultury wśród młodzieży Związku Radzieckiego. W 1949 roku, na łamach czasopisma „Krokodyl” tak czytelnikom przedstawiono obraz stiliagi:

[…] w drzwiach pojawił się młodzieniec. Wyglądał niesamowicie absurdalnie: tył jego kurtki był jasnopomarańczowy, ale rękawy i klapy były zielone. Tak szerokich spodni w kolorze kanarkowo-zielonym nie widziałem nawet w latach słynnych rozkloszowanych spodni; jego buty stanowiły kombinację czarnej lakierowanej skóry i czerwonego zamszu. […] [Młodzieniec] skrzyżował prawą stopę nad lewą, dzięki czemu ukazywały się jego skarpetki, najwyraźniej zrobione z kawałków amerykańskiej flagi [...] [Nieco później] na korytarzu pojawiła się dziewczyna, która wyglądała jakby wyfrunęła z okładki magazynu o modzie.

Felieton D. Beliaewa poświęcony stiliagom

Krokodyl (ros. Крокодил) 1949, Nr 07/ croco.uno

     Większość garderoby stiliagi pochodziła ze Stanów Zjednoczonych. Jeśli jednak zdobycie odzieży zza oceanu stawało się zbyt trudne, ubrania przerabiano u lokalnych krawców lub próbowano szyć własnoręcznie. Podstawowymi i niezbędnymi elementami ubioru uznawanego za stylowy były: obcisłe spodnie, które kończyły się tuż nad kostką, ukazując w ten sposób kolorowe skarpety; welwetowe marynarki i długie płaszcze. Niezwykle istotne były również akcesoria: kolorowe krawaty, kapelusze i buty na wysokiej podeszwie. Fryzurą stiliagi były „czuby” – włosy zaczesane nad czołem i opadające na kark. Należące do grupy dziewczęta wybierały krótkie sukienki, obcisłe sweterki, pończochy i buty na wysokim obcasie. Całość uzupełniały mocnym jak na ówczesne czasy makijażem, manicure oraz charakterystyczną fryzurą – zazwyczaj był to koński ogon spięty na samym czubku głowy, jednak niektóre Rosjanki decydowały się na krótkie cięcie. Stiliagi palili również papierosy – zwykle te powszechnie dostępne, ale przełożone do opakowania Pall Mall lub Camel. Kropką nad i w podkreślaniu swojej buntowniczej postawy było wplatanie do języka angielskich słówek i zwrotów: baby, darling czy let’s drink.

     Polskim odpowiednikiem stiliagi był bikiniarz, określany również mianem chuligana, dżolera lub bażanta. Zarówno w przypadku radzieckiej, jak i polskiej subkultury nie chodziło wyłącznie o ubiór – bycie bikiniarzem oznaczało życie w określonym stylu. W głównej mierze chodziło o walkę ze standaryzacją i uniformizacją życia. Słuchało się Głosu Ameryki i tych stacji radiowych, które grały jazz. Organizowano jam session i prywatki, podczas których puszczano najrozmaitsze odmiany jazzu oraz bluesa, a także tańczono rock’n’rolla i boogie-woogie. Spotkania bikiniarzy organizowane były w tajemnicy i w przeciwieństwie do standardowych potańcówek, podczas których obowiązywał ścisły dress code (zetempowska koszula, czerwony krawat, męskie garniturowe spodnie bądź spódnica za kolano), grała tylko dozwolona przez partię muzyka, a nawet tańczono w ściśle określony sposób. Aby zasłużyć na miano bikiniarza trzeba było naprawdę się postarać – poświęcić wiele godzin na szukanie unikalnych ubrań na bazarach, samodzielne przeróbki lub wizyty u krawców. Standardowy strój bażanta składał się z kolorowej koszuli (najlepiej w kratę), wełnianej bądź sztruksowej marynarki, szerokiego i wzorzystego krawata (najbardziej pożądany był krawat z wizerunkiem nagiej kobiety na wyspie), wąskich spodni odsłaniających sing-singi (kolorowe skarpety) oraz zamszaków na słoninie (zamszowych butów na grubej podeszwie). Całość uzupełniał naleśnik – kapelusz o specyficznym kształcie, pod którym kryła się plereza (bądź kaczy kuper) – zaczesane do tyłu długie włosy. Dziewczęta nosiły kolorowe spódnice z wysokim rozcięciem, obcisłą bluzkę, a włosy krótko ścięte lub związane wysoko w koński ogon.

Bikiniarze przed hotelem Polonia w Warszawie

Zbyszko Siemaszko, Narodowe Archiwum Cyfrowe

     Pisząc o bikiniarstwie nie sposób pominąć postać Leopolda Tyrmanda – pisarza, publicysty, popularyzatora jazzu w Polsce i przede wszystkim – dżolera. Jego „chuligańska postawa” objawiała się jednak znacznie bardziej w sposobie zachowania, aniżeli w bikiniarskim ubiorze, który ograniczał zazwyczaj do kolorowych skarpet, wzorzystego krawata i dużego kołnierza. Sam twierdził, iż najlepiej opisują go trzy słowa: bokser, pijak i dziwkarz. Dla Tyrmanda najwyższą wartością, była wolność. Pisał dla „Przekroju” oraz „Tygodnika Powszechnego”, jednak gdy wspólnie z resztą redakcji odmówili publikacji nekrologu Józefa Stalina w wersji podyktowanej przez władzę, stracił posadę. Wolał cierpieć głód i niedostatek, niż pójść na jakąkolwiek ugodę z komunistycznym rządem. Akuszera jazzu w Polsce partia określała mianem „wroga ludu” – słuchał przecież amerykańskiej, a więc antysocjalistycznej i zakazanej muzyki. Do tego był autorem zarówno pierwszego polskiego artykułu, jak i całej książki poświęconej jazzowi, a w 1946 r. założył w stolicy stowarzyszenie jazzowe i organizował pierwsze jam sessions. Choć sam nie potrafił grać na żadnym instrumencie, to w gronie muzyków szanowany był za ogromną wiedzę, jaką na temat tego gatunku muzycznego posiadał.

     W 1955 r. ukazała się powieść kryminalna autorstwa Leopolda Tyrmanda pt. „Zły”. Ta wielowątkowa historia, której akcja rozgrywa się w latach 50-tych XX w. stanowi niezwykle ciekawy obraz ówczesnej warszawskiej rzeczywistości. W związku z tym wśród bohaterów znajdziemy porucznika MO, bulchaltera, prezesa spółdzielni, bufetową, krawca, ale także bikiniarza.

[…] Pielęgniarka uśmiechnęła się ze zrozumieniem. – Ten pan powiedział, że nazywa się dyrektor Chaciak i jest dyrektorem spółdzielni konfekcyjnej „Radość” na Saskiej Kępie. Twierdził, że jest przełożonym Fromczuka, który u niego pracuje. Oczywiście, dopuściłam go do rannego, według pańskich instrukcji, poruczniku. Rozmawiał z nim długo. – Jak wyglądał ten dyrektor Chaciak? – spytał z zainteresowaniem Dziarski. – Po bikiniarsku – rzekła pielęgniarka. – Wysoki, młody, ubrany z krzykliwą elegancją. Wąskie spodnie, buty na słoninie, te kołnierzyki, wie już pan jakie, i taki modny teraz płaszcz. – Jeszcze coś bliższego – indagował Dziarski. – Jak by go pani opisała? Powiedzmy, czy przystojny? – Kwestia gustu – uśmiechnęła się pielęgniarka – mnie się nie podoba. Jak by tu powiedzieć: raczej ładny. Trochę taki z opakowania od mydła czy kremu do golenia.

[…] Na ulicy brunet mówi: – Załatwiłem ci, co mogłem, prawda, Jacek? Ten numer z bratem ciotecznym był na medal, nie? Od razu uwierzyła. – Prawda – mówi Jacek – nie twoja wina. A zresztą ja lachę kładę na to wszystko – dodaje ze znudzeniem, pakując obie ręce w kieszenie. – Trzeba się gdzieś urwać, przerzucić, gdzieś za granicę, tam gdzie wolno tańczyć, jak się chce, gdzie ci nie mówią, żeś łobuz, chuligan, bikiniarz, gdzie ci wszystko wolno. Dosyć mam tego jęczenia matki i głupich mów ojca. Urwę się, zobaczysz, tylko jeszcze tak im się wszystkim zapiszę, że mnie tu popamiętają.

    Jak można wywnioskować z powyższego fragmentu, bikiniarstwo było powszechnie zwalczane, gdyż wiązało się ze wszystkim tym, co w Polskiej Republice Ludowej tępiono: amerykanizacją, indywidualizmem i nonkonformizmem. Za wzorowanie się na zachodniej kulturze i nieszablonowość młodzież była wyrzucana z publicznych potańcówek czy seansów filmowych w kinie. Zdarzało się, że milicja nie stroniła nawet od pałowania, kiedy na jej drodze znalazł się przedstawiciel bikiniarstwa.

      O bikiniarzach tak można było przeczytać w tygodniku „Morze”:

Również na terenie Wybrzeża, a szczególnie w okolicach Grand Hotelu w Sopocie, pojawili się ostatnio osobnicy płci męskiej wieku lat 18-25, występujący w charakterze „pseudo-amerykanów”. […] Okrywa on [bikiniarz] swoje zazwyczaj chuderlawe ciało szeroką, luźną marynarką, ponad którą umieszcza głowę i nieodłączny rekwizyt - spłaszczony kapelusz o szerokim rondzie. Łączność z ziemią utrzymuje „bażant” przy pomocy wąskich i krótkich spodni, prążkowanych skarpetek i zamszowych butów na słoninie lub korku. „Bażant” pracuje niechętnie. To typowy przedstawiciel „złotej młodzieży”, nierób, cham i leń. [..] Oto „bażant” kosmopolita. Przyjrzyjcie się mu uważnie. Zwróćcie uwagę na każdy szczegół jego garderoby. Gdy spotkacie go kiedyś na ulicy, nie podawajcie mu ręki. Nie jest tego godzien.

     Również w Polskiej Kronice Filmowej podjęto próbę zwalczania bikiniarstwa:

Przyjemnie jest czepiać się buforów, tarasować wejście do tramwaju i śmiać się z konduktora, który prosi o wykupienie biletu. Niech inni nudzą się w szkołach i biją rekordy na nowych budowach. Nas nikt nie nabije w butelkę. Karty, wódka, plugawe dowcipy i łobuzerskie wybryki – to się nazywa prawdziwe życie! […] Czy istnieje coś piękniejszego niż krawat w gołe girlsy a’la Hollywood? Półbuty na pięciocentymetrowej słoninie i skarpetki sing-sing to dalsze atrybuty męskiej elegancji. Kapelusz z systemu naleśnik świadczy o duszy subtelnej i wrażliwej na piękno. Bikiniarz, dżoler, chuligan – nazwy różne, ale zjawisko to samo. Bikiniarzy nie wystarczy lekceważyć, trzeba ich otoczyć powszechną pogardą i pędzić precz! […]

Warszawa, tramwaj linii 25 jadący w stronę mostu Poniatowskiego i pasażerowie podróżujący na tzw. "winogrono"

Zbyszko Siemaszko, Narodowe Archiwum Cyfrowe

     Lata 40. i 50. XX w. to czas narodzin wielu subkultur młodzieżowych w Europie. Podczas gdy w bloku komunistycznym kreowano wizerunek Stanów Zjednoczonych jako „wroga numer jeden”, młodzi Polacy czy Rosjanie robili wszystko, by jak najbardziej zbliżyć się do zachodniej kultury i amerykańskiego stylu życia. Ubrani w kolorowe stroje słuchali jazzu, tańcząc przy tym boogie-woogie. Zwalczani przez władzę i niezrozumiani przez najbliższych marzyli o wolności. Zarówno stiliagi i bikiniarze stanowią niezwykle interesujący przykład buntu przeciwko komunistycznej rzeczywistości w powojennej Europie.

Fotografia z planu filmowego "Stilyagi" w reż. Walerego Todorowskiego

Tatyana Pankratova/ Wikimedia Commons

_______________________________________________

Źródła

Edele M., Strange Young Men in Stalin's Moscow: The Birth and Life of the Stiliagi, 1945-1953, “Jahrbücher für Geschichte Osteuropas” 1(50), 2002

Głogowski T., Bikiniarze- próba portretu, „PAL Przegląd Artystyczno-literacki” 3/4(121-122), 2002

Głogowski T., Od bikiniarza do konserwatysty. Tyrmand i muzyka rozrywkowa, „Opcje” 1(36), 2001

Gorski B., Manufacturing dissent: stiliagi, Vasilii Aksenov, and the dilemma of self-interpretation, “Russian Literature” 2-5(96-98), 2018

Kowalska M., Kulturowy i społeczny portret stiliagów. „Pomnik nieznanego stiliagi, Dorosła córka młodego człowieka” Wiktora Sławkina, „Politeja” 6(32), 2014

Krokodyl (ros. Крокодил), nr 10, 1949

Sims J., 100 idei, które zmieniły modę uliczną, Wydawnictwo TMC: 2014

Sołtysiak G., Williams D., Modny PRL, Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2016

Studenna-Skrukwa M., Stiladzy – radziecki wariant pokolenia ’52 i jego obraz w filmie „Stiladzy” Walerego Todorowskiego, „Studia z Dziejów Rosji i Europy Środkowo-Wschodniej” LIV (1), 2018

Tyrmand L., Zły, Wydawnictwo MG, 2011